Lato za pasem, a co za tym idzie, celem wielu stałych bywalców siłowni będzie zmiana zimowego outfitu „Ludzika Michellin” na sylwetkę typowo plażową oraz odkrycie swojego sześciopaka i „robienie na nim prania” w okresie wakacyjnym. Zaczniemy przechodzić na diety redukcyjne, osoby bardziej świadome w dziedzinie fitnessu zaczną dokładać interwały do swojego planu treningowego, natomiast ci mniej świadomi nadal poświęcą większą część swojego życia na kręcenie cardio na bieżni i zastanawianie się, czy ten sześciopak na pewno jest im potrzebny.
Autor: Marek Fischer
Absolwent dietetyki na Wydziale Nauk o Zdrowiu Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Na co dzień jest dietetykiem, pracującym z czołowymi polskimi sportowcami. Perfekcjonista. Każdą nową informację solidnie weryfikuje, zanim przekaże ją dalej. Problemy swoich pacjentów stara się poznać od podszewki, biorąc pod uwagę nawet najmniejsze czynniki, które mogą na nie wpływać. Dzięki temu projektowane przez niego plany żywieniowe są dopasowane do indywidualnych potrzeb i cechuje je niezwykle wysoki procent skuteczności.
W poprzednim numerze poruszyliśmy temat żelaza i jego roli w anemii. Tym razem przybliżymy rolę hematopoezy i jak ją wspierać, aby wpłynąć na układ krwiotwórczy i wznieść się na mistrzowski poziom.
Bardzo często, dążąc do polepszenia swoich rezultatów sportowych, szukamy magicznych sposobów wpływających na wydolność, wytrzymałość czy szybkość regeneracji. Wprowadzamy na stałe protokoły regeneracyjne, dbamy o odpowiednie odżywienie, wspomagamy się dobrze dobraną suplementacją, jednak mimo wszystko bardzo często spotykamy się z problem z anemią zarówno u tych, którzy biegają lub odwiedzają siłownię trzy razy w tygodniu, jak i u tych, którzy sportem zarabiają na życie.
W XXI wieku na półkach z suplementami stoi coraz więcej produktów, szczególnie tych, których głównym działaniem jest wspieranie zdrowia oraz wszelkich innych komponentów z nim związanych – układ nerwowy, układ immunologiczny czy układ kostny. Jednak jeden produkt niezmiennie znajduje swoje miejsce w kanonach suplementacji i znany jest niemal wszystkim adeptom treningu siłowego, fitness lub szeroko pojętej aktywności fizycznej. Odżywki białkowe stają się suplementem, który pomaga urozmaicić dietę w pełnowartościowe białko w czasach, kiedy szybciej, mocniej, lepiej wydaje się być mottem przewodnim Jana Kowalskiego.
Motywacja jest jednym z czynników, który rzutuje na nasze podejście do treningu, żywienia, sukcesu czy po prostu do samego życia. Trudno jest sobie wyobrazić osiągnięcie swoich celów bez odpowiedniego nastawienia psychicznego. Obserwując trendy wśród zawodowych sportowców, coraz częściej spotyka się jednostki, które pracują indywidualnie z dobrymi coachami czy mentorami. Wiele jest sposobów na osiągnięcie wysokiej motywacji – ważne jest odpowiednie nastawienie psychiczne.
Dietetyka jest dziedziną, która rozwija się w zawrotnym tempie. Codziennie spotykamy się z nowym odkryciami. Trendy żywieniowe migrują od Low do High Carb, półki suplementacyjne uginają się, a pacjenci stawiają sobie jedno proste pytanie – jak żyć? My, dietetycy, nie znamy jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale w jednym punkcie wszyscy się zgadzamy – zadbajmy o podstawy, potem możemy mówić o całej reszcie.
Suplementacja powoli staje się nieodzownym elementem życia osoby aktywnej fizycznie, a nawet więcej – w erze, kiedy nasze jedzenie ma więcej chemii niż tabletka z apteki, wątroba woła o ratunek po kolejnej dawce Apapu na migrenę spowodowaną drastycznym spadkiem cukru. Nerki nie do końca są w stanie usunąć wszystkie zaległe toksyny, a jelita wyglądają jak ser szwajcarski – wówczas suplementacja staje się codziennym rytuałem również Jana Kowalskiego, który nie trenuje na co dzień.
Metabolic damage, czyli uszkodzenie metaboliczne, załamanie metaboliczne, rekompensata metaboliczna. Myślę, że każdy z Was spotkał się z tymi terminami podczas swojej przygody z treningiem czy odżywianiem. Problem pojawia się jednak, kiedy przychodzi do opisania zjawiska. Pojawia się wiele niezrozumienia, dezinformacji czy nawet, delikatnie mówiąc, niechęci. Im mniej wiesz na temat problemu, tym trudniejszy się on wydaje.
Mitochondria to nasze piece energetyczne działające 24 godziny, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Ich praca jest elementarnym składnikiem niezbędnym do odniesienia sukcesu w każdej dziedzinie zdrowia oraz regeneracji. Wyobraźcie sobie miasto zależne od jednej fabryki, która pracuje w takim systemie, jak nasze mitochondria. Enzymy oraz białka wpływające na ich pracę to pracownicy fabryki, którzy pracują na wiele zmian. Co się stanie, kiedy jedyna fabryka zasilająca miasto przestanie działać albo zacznie pracować gorzej, ponieważ część pracowników odmówi współpracy ze względów zdrowotnych? Nie kreśli to nam wesołej przyszłości. Podobnie wygląda sytuacja, kiedy zaczynamy zaniedbywać nasze fabryki energetyczne – tak jak mówiliśmy o cyklu dobowym jako podstawie sukcesu, tak możemy powiedzieć, że mitochondria są drugim bez ligatu filarem pomagającym nam osiągnąć wyższy poziom w procesie ulepszania naszego ciała.
Wyobraź sobie, że jesteś w filharmonii na jednym z najlepszych koncertów. Przeczytałeś setki recenzji, obejrzałeś dziesiątki filmów w Internecie i teraz oglądasz koncert najlepszej orkiestry na żywo. Jednak od samego początku widzisz, że coś jest nie tak, każdy gra swój koncert, wszystko brzmi chaotycznie, flecistki grają swoje, skrzypaczki swoje. Jesteś na koncercie, który widziałeś setki razy, ale ten, w którym uczestniczysz, nie przypomina tego wspaniałego, słyszanego koncertu. A najgorzej sprawuje się dyrygent…
Na łamach naszego magazynu często publikowane są artykuły wskazujące na rolę pojedynczych mikroelementów, witamin lub – w opinii mojej lub innych autorów – stacków witaminowych pomocnych w walce z wieloma schorzeniami czy przypadłościami. Poruszaliśmy temat witaminy D3 oraz K2, rozłożyliśmy na czynniki pierwsze probiotykoterapię, wspomagaliśmy już sportowców wytrzymałościowych, a o suplementacji w MMA możemy śmiało napisać rozprawę doktorską. Zatem pojawia się pytanie – czy suplementacja to magia?
