Sztanga – prymitywne narzędzie, od lat wykorzystywane w treningu siłowym niezbędnym dla sportowców oraz amatorów pracujących nad tężyzną fizyczną lub wymarzoną sylwetką. Konstrukcja nie jest skomplikowana – metalowy drążek z dwoma ruchomymi końcami, które mogą się obracać wokół własnej osi, co powoduje, że nałożony ciężar nie będzie szkodził, przeciwdziałając kierunkowi siły wykonanej przez pracę kończyn.
Autor: Maciej Bielski
Założyciel pierwszego Crossfit Boxu w trójmieście (Crossfit 3miasto), szkoleniowiec Mauricz Training Center, autor bloga UGot2BeStrong, trener przygotowania motorycznego, autor artykułów w wielu czasopismach branżowych jak Body Challenge, Men's Health i Women's Health, Trainer, amator dźwigania żelaza w wielu różnych formach (dwubój, kettlebell, strongman) oraz gimnastyki i kalisteniki
Bieganie ma swoich zwolenników oraz zagorzałych wrogów. Czy jest ono złe samo w sobie? Oczywiście nie – jest tylko formą ruchu, która może być produktywna ale niewłaściwie używana – może prowadzić do opłakanych skutków.
Wakacje, ach, te oczekiwane wakacje – i co roku ten sam problem. Co zrobić, żeby nie stracić formy w pełni wypracowanej przez ostatnie miesiące, gdy możemy oddać się błogiemu relaksowi i wszystkim przyjemnościom z tym związanym?
Jesteśmy jak dotychczas pokoleniem z najlepszym dostępem do informacji, a zarazem najbardziej przestymulowanym, które bardzo mocno pracuje nad sprawnością fizyczną. Jest to modne i w trendach – a pośrednio wpływa także na to – jak dana osoba jest także postrzegana w społeczeństwie.
Strongmani byli niegdyś cyrkowcami, ich rola ograniczała się do bawienia i zadziwiania publiki tym, ile i jak są w stanie dźwignąć. Nie było niczym nadzwyczajnym, że ktoś podnosił praktycznie dwukrotność masy ciała – kwestia dotyczyła tylko, jak to robili i jakich przyrządów używali. Zawijanie szyn kolejowych w supeł, przerywanie książek telefonicznych czy podnoszenie kowadła jedną ręką – to klasyki w tym środowisku. Również tego typu wyczyny doczekały się swojej wersji w wydaniu zawodów sportowych.
Nie mam co do tego wątpliwości, że nasz świat oparty jest na konstrukcji koła. Jeśli wszystko idzie dobrze, wtedy każdy odpowie, że „jakoś się kręci”, jeśli sprawy się potoczą niepomyślnie, jest jak w starym porzekadle: „raz na wozie, raz pod wozem”. Cykliczna natura zmian w ludzkim ciele idealnie pasuje do tej koncepcji.
Każda epoka ma swoich wybitnych przedstawicieli w dowolnej dziedzinie – geniuszów, wizjonerów, szaleńców. Te osoby najczęściej wyprzedzają swoich konkurentów, współczesnych im ludzi – zarówno pod względem idei, jak i wdrożenia w życie swojej koncepcji. Moim zdaniem taką osobą, która wyprzedzała swoją epokę, jeśli chodzi o sprawność, był Bruce Lee.
Kiedy nasz klient przechodzi przez próg siłowni, wchodzi do nieco innego świata niż ten, do którego był przyzwyczajony. Naszym zadaniem jest ułatwić mu przejście przez pewien etap, ponieważ, tak jak w życiu, tu działa prawo dżungli – najsilniejsi przetrwają.
Podobno, jeśli pracuje się dość ciężko i jest się nieustępliwym, to marzenia się spełniają. Podpisuję się pod tym obiema rękami, ale trzeba dodać, jeden ważny element do tego całego równania. Nie da się iść ciągle tylko do przodu – mimo że chcemy ciągle napierać, to prędzej czy później coś się wyłączy. Lepiej do tego nie dopuszczać, bo zazwyczaj efekty takiego upadku są opłakane, a powrót na właściwy tor zajmuje naprawdę sporo czasu.
